piątek, 17 sierpnia 2007

Poszukiwanie mieszkania

Dzień pierwszy w Japonii. Nowe widoki, nowe doświadczenia, nowi ludzie a w szczególności nowy język.
Po jako takim zagospodarowaniu się idziemy z T. szukać mieszkania. Jedziemy do agencji nierchomości. Po powitaniach, wymianie uklonów przystępujemy do szukania. Pani w agencji mówi trochę po angielsku. Przedstawia nam 1 (jedną) ofertę - 40m2 - i mówi, że to jest najlepsze dla nas, bo blisko, a poza tym wlaścicielem jest profesor uniwersytetu, z którym można się porozumieć w normalnym języku. Jedziemy zobaczyć. Na miejscu okazalo się, że jest to mieszkanie na 3 piętrze w 3-piętrowym budynku (a więc będzie gorąco w lecie i zimno w zimie), przy kolejce (Mono Rail) i przy dość ruchliwej drodze. Pooglądaliśmy, powiedzieli OK i że się zastanowimy. Po zapytaniu o więcej ofert okazalo się, że w tej agencji nie mają już nic innego. A T. nie zna innej agencji. Kurcze - jakby facet nie z tej planety. Szukamy w internecie. Będąc jeszcze w Krakowie znalazlem fajną stronę z ofertami agencji (po japońsku, ale metodą prób i bledów jakoś doszedlem do wyników - wyszukiwarka graficzna).
Poszukaliśmy i pojechali do jeszcze dwóch agencji. W jednej nawet możliwej lokalizacji okazalo się, że nie możemy wynająć mieszkania na piętrze, bo mamy dzieci i będą halasować. W zamian dostaliśmy ofertę na parterze, ale z oknami wprost na chodnik i drogę. Trudno - rezygnujemy. Jedziemy do następnego mieszkania, które nota-bene znalazlem jeszcze w Kraku, ale wydawalo mi się trochę za drogie. Na miejscu okazalo się calkiem fajne, duże jak na tutejsze warunki (77m2), w dużym bloku, blisko szkoly, placu zabaw i mojej pracy. Jest teraz na pierwszym miejscu na naszej liście. Jest piątek, więc może jeszcze coś znajdziemy innego w weekend.

Przybycie

Lądujemy w Narita. Ładna pogoda chociaż nie wiemy jeszcze co jest na zewnątrz. Idziemy dość dlugim korytarzem z ruchomymy chodnikami i jakoś malo ludzi spotykamy ;). Ale nic to. Dochodzimy do sali, w której sprawdzają paszporty. Trochę ludzi, ale jako, że jesteśmy z dziećmi mamy pierwszeństwo. Bezproblemowa odprawa zajęla nam ok. 10 minut. Idziemy dalej. Znajdujemy bagaże i idziemy do odprawy celnej. Przed nami jest facet, który musi otworzyć walizkę i torby. A my mamy 3 walizki, 1 torbę, 3 plecaki :) Jeżeli też będziemy musieli to otworzyć to chyba spędzimy tam z godzinę. Jednak mila Wielce Szanowna Pani Celnik zapytala w jakim celu pryzbywamy do Japonii i przepuścila nas bez konieczności otwierania.
Wychodzimy na zewnątrz. Robi się coraz cieplej. O... jest mój "host" - S. Witamy się z nim milo. Trochę się zdziwi widząc ilość naszych bagaży. Dobrze, że wózki bagażowe na lotnisku są przystosowane do jazdy po schodach. Wychodząc na zewnątrz budynku aż zapiera nam dech. Jest gorąco (chociaż kolo 9 rano) i bardzo wilgotno. Dobrze, że S. ma 3 dzieci to ma duży samochód. Pakujemy i jedziemy do Chiba, ok. 40 minut jazdy autosradą od Narita. Drogi super, ale ruch lewostronny. S. mówi, że będziemy mieć ciężki dzień, bo w następnym tygodniu jest święto i wiele agencji nieruchomości jest nieczynnych a w "guest housie" możemy być tylko kilka dni.
Dojeżdzamy do NIRS w Chiba i idziemy się zakwaterować. Dostajemy pokoik z lazienką i kącikiem kuchennym (w sumie ok. 20m2). Klima jest - to dobrze, bo inaczej można by paść trupem. Zaczynamy życie w Japonii.

poniedziałek, 13 sierpnia 2007

Podróż

No i zaczęło się. Jedziemy na lotnisko w Krakowie. Sporo ludzi chociaż 6.30 rano. Stanęliśmy w kolejce do odprawy. Pan wziął nasze paszporty i szpera w systemie. Po 15 minutach mówi, że niestety Małgosi nie ma na liście pasażerów a ja z chłopakami mamy coś pochrzanione w rezerwacjach. A samolot do Wiednia odlatuje za 50 minut. Poszedł coś sprawdzać. Siedzieli w 4 osoby i w końcu po 15 minutach się udało. Mamy bilety, ale 2 miejsca w 25 a 2 w 29 rzędzie. Chwila pożegnań z Rodziną. Dwa lata minie szybko. Idziemy do bramki. Kolejka do kontroli a przez megafony wzywają nas na pokład. Ale wstyd. No cóż, przepraszamy ludzi w kolejce i jakoś udaje nam się nie spóźnić.
Lecimy do Wiednia ATR-em-42. Chłopakom się podoba, bo kręcą się śmigła.
Po godzinie lądujemy w Wiedniu. Na lotnisku znajdujemy jakoś miejsca do siedzenia, bo strasznie dużo ludzi czeka na odloty. I czekamy 5 godzin. Wreszcie wyświetla się na tablicy - Tokyo. Idziemy do odprawy. Poszło bardzo szybko i sprawnie. Wsiadamy do samolotu. Po pertraktacjach udało się zamienić miejsca z innymi podróżnymi i Małgosia z chłopakami siedzą w jednym rzędzie a ja przed nimi. Podróż trwała 11 godzin ale czas minął szybko, bo karmili bardzo dobrze i puszczali video.
O 8.20 czasu japońskiego lądujemy na lotnisku Narita koło Tokio.